To się w głowie nie mieści, to tylko serce może pojąć!

To się w głowie nie mieści, to tylko serce może pojąć!

Maria Magdalena wbrew „zdrowej” logice poszła o świcie po szabacie do grobu Jezusa.  Grób zasłonięty ciężkim kamieniem, opieczętowany, straż rzymska postawiona. Po co samotnej kobiecie ten cały trud?

Pierwszy szok, nie ma straży  „i zobaczyła kamień odsunięty od grobu”. Pobiegła natychmiast do tego, który był niekwestionowanym przywódcą uczniów Jezusa, do Szymona Piotra. Był z nim, co dla nas jest ważne, również Jan, autor Ewangelii.

Reakcja uczniów była oczywista, pobiegli obydwaj do grobu. Miłość i waga sprawy nie pozwalają w tych chwilach na długie medytacje i spowolnione ruchy, wszyscy są w biegu. Na miejsce pierwszy przybył Jan, ale nie wszedł do grobu, poczekał na Szymona Piotra. To on pierwszy wszedł do wnętrza i „ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych”. Odsunięty kamień, pusty grób i rzecz znamienna – płótna, zrobiły tak wielkie wrażenie, że Jan, gdy to wszystko ujrzał – uwierzył.

W swym opisie Jan sugeruje nam, że warto zwrócić większą uwagę na owe płótna. Wszyscy Ewangeliści zaznaczają, że ciało Jezusa zostało owinięte w płótno.  Jan dodaje, że było to „stosownie do żydowskiego sposobu grzebania” (J 19,40).  Marek zaznacza, że Józef z Arymatei „zakupił płótna” (Mk 15,46). Mateusz stwierdza, że Józef owinął ciało Jezusa „w czyste płótno” (Mt 27, 59).
 
 
Wszystko wskazuje na to, że Piotr i Jan zastali w grobie Pana  płótna,  tak zawinięte, jak były z ciałem Jezusa tylko, że nie było już Jego ciała. Musiało to tak wyglądać jakby przeniknęło przez płótna  bez ich rozwijania. Chusta zwinięta osobno mogła być pozostawiona przy pośpiesznym pochówku Jezusa, który po świętach miał być dopełniony.

Tak więc Bóg wskrzesił Jezusa, zostawiając na płótnach niezwykłe i niepojęte świadectwo Jego śmierci i zmartwychwstania. Jest rzeczą znamienną, że nieustannie rozwijający się postęp nauki, pozwala nieustanie poznawać zarówno Całun Turyński, czyli płótna pogrzebowe Jezusa, jak i Całun z Manopello, czyli chustę św. Weroniki. Nigdy nauka w tej kwestii nie da 100% pewności wyników badań i zawsze zostawi przestrzeń dla wiary.  Dlatego tak ważne jest stwierdzenie św. Jana, że to, co doświadczyli, było spójne z Pismami, mówiącymi o Jego zmartwychwstaniu, które znali, lecz do tej pory ich nie rozumieli.
 
 
Uczniowie, doświadczywszy pustego grobu odeszli i wrócili do domu. Tymczasem Maria Magdalena trwała przy grobie i płakała. Miłość była w niej większa od logiki. Nachyliwszy się, zaglądnęła do grobu, gdzie ujrzała dwóch aniołów, a potem postać, która pojawiała się obok. Pomyślała, że to ogrodnik, lecz gdy usłyszała swoje imię, rozpoznała w nim Jezusa.  Jest to pierwsze spotkanie człowieka ze zmartwychwstałym Panem, który jest żywy i obecny zarówno w rzeczywistości tego świata, jak i jest obecny po drugiej stronie śmierci. Można powiedzieć, że jest obecny w dwóch na pozór różnych rzeczywistościach przedzielonych śmiercią, której odebrał moc.

W jednym momencie dokonała się w Marii Magdalenie niepojęta i radykalna przemiana. Ze smutku, niepewności i lęku, na radość i zachwyt.   Przemiana wynikająca z pewności co do spotkanej Osoby Mistrza (por J 20, 11-18). Wystarczyło jedno słowo, jej imię – „Mario” wypowiedziane przez Zmartwychwstałego do tej, która przyszła do Jego grobu idąc za głosem serca.

W Sakramencie Chrztu św. moje imię zostało przyjęte przez Chrystusa, całe moje życie to wędrówka do Jego pustego grobu, oby tu zawołał mnie po imieniu.
 

Ks. Lucjan Bielas