Nasze życie w wierze rozpoczęło się od chwili Chrztu Świętego, udzielonego nam w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Nasze modlitwy, Msze św. i ważne dzieła, zaczynamy od znaku krzyża, w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Są nieraz chwile szczególne, trudne lub niebezpieczne, kiedy właśnie ten znak pomaga w nawiązaniu głębokiej i skutecznej relacji ze Stwórcą. Zostało mi w pamięci opowiadanie mojego Taty, który pełniąc obowiązki elektryka dyżurnego w Jaworznickiej elektrowni, w dniu jej bombardowania, pod koniec wojny, kiedy to zatrzymały się uszkodzone turbiny, a górnikom w kopalni groziło śmiertelne niebezpieczeństwo z powodu braku prądu, mając SS-manna z odbezpieczonym rewolwerem za plecami, nim przesunął dźwignię uruchamiającą system awaryjny, uczynił znak krzyża świętego. Do końca swego długiego życia, o tym znaku pamiętał i dziękował Bogu, że elektrownia znowu zaczęła wysyłać prąd.
Któż z nas nie złapał się na tym, że w codziennej modlitwie czyni znak krzyża świętego ze słabą świadomością, a nawet bezmyślnie. Wiedząc, że w naszym ludzkim działaniu, dobry początek odgrywa zasadniczą rolę, pewnie nie raz próbowaliśmy tę słabość zmienić na nawyk dobrego startu.
Dlaczego warto wszystko zaczynać znakiem krzyża świętego w Imię trójcy Przenajświętszej?
Pamiętajmy, że w tym niepojętym trójkącie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty, Trzech Osób jednej Boskiej natury, zjednoczonych czystym aktem miłości, w którym każda z nich wszystko daje i wszystko przyjmuje, powstał „pomysł” na świat, na człowieka i na każdego z nas. Z tej przestrzeni wyszliśmy i do niej wracamy. Ta przestrzeń jest wszechmogącą miłością. Warto być tego świadomym i nie bać się, lecz świadomie i odpowiedzialnie współpracować. To trochę tak, jak z prądem elektrycznym.
Co to znaczy świadomie i odpowiedzialnie współpracować?
Pan Bóg chce nam dziś powiedzieć, że jest dla naszego ograniczonego systemu poznawczego, po prostu niepojęty i nie wolno nam zabierać się do rozgryzania nieogarnionego Stwórcy, tajemnicy Jego jednej Boskiej natury i relacji trzech Boskich osób, korzystając z narzędzi poznawczych tego świata i jego logiki. Jest to temat dla rozumu zamknięty, lecz otwarty dla wiary, nadziei i miłości.
Dzięki tym narzędziom możemy i jesteśmy do tego zaproszeni, budować z Niepojętym Stwórcą kreatywne relacje. O ich znaczeniu wspomina autor Księgi Przysłów, mówiąc o Mądrości Bożej, która przez Niego stworzona, towarzyszyła Mu w akcie stwórczym, ale może też towarzyszyć człowiekowi (Prz 8,22-31). Przez wiarę, miłość i pokładaną w Nim nadzieję pozwala ludziom stawać się podobnym do Niego (por. Mdr 7,25-27). Tak kreują się święci, w których mądrość Boża jaśnieje jeszcze bardziej niż w fenomenie dzieła stworzenia świata.
Dlatego dziękujemy Bogu za tę mądrość w stworzeniu i w świętych, a przede wszystkim za Jezusa Chrystusa. Świadomy tego Jezus mówi: „Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i wam objawi” (J 16,15). Święci mają tylko cząstkę, Jezus, jako prawdziwy Bóg, ma całość. Przez swoje człowieczeństwo zaś jest najpiękniejszym i najbardziej wyrazistym odblaskiem niewidzialnego Boga. Te same narzędzia, wiara nadzieja i miłość, pozwalają przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym nie tylko głębiej poznawać Boga, ale jednoczyć się z Nim, co naszym przysłowiowym pięciu minutom na tym świecie, daje zupełnie nową, wieczną jakość.
W pamięci ludzkości przechowało się wspaniałe opowiadanie o pojedynku Goliata z Dawidem (por. 1 Sam 17,1 – 58). Pierwszy z nich pokładał nadzieję w swojej sile, doświadczeniu żołnierskim, zbroi i mieczu, które posiadał. Dawid, który nic z tego nie miał, położył nadzieję w Bogu. Wierzył w Niego, ufał Mu i kochał. Wynik tego starcia jest powszechnie znany. Może więc warto, rozpoczynając nasze modlitwy i nasze dzieła świadomie, jak Dawid uwielbić Boga, tym bardziej że z nami czyni to Chrystus.
Ks. Lucjan Bielas