To stwierdzenie może niejednego szokować, lecz jest jasnym wnioskiem z dzisiejszego fragmentu Ewangelii. Bogaty człowiek, który niemądrze korzystał z tego, co posiadał, trwonił swój majątek, ubierając się wytwornie i spędzając czas na zabawach, w Ewangelii nie ma imienia. Natomiast biedny, schorowany człowiek, leżący u bram jego pałacu, bez nienawiści i zazdrości w sercu, jedynie z prośbą o okruchy ze stołu, ma na imię – Łazarz. Zwykle imiona bogaczy są znane, czytamy o nich na pierwszych stronach gazet, w mediach znajdujemy szczegółowe informacje o ich strojach, bankietach i pikantnych szczegółach życiorysu. Tego typu informacje są pokarmem dla bezimiennych biedaków cierpiących na niedosyty sensacji i nadmiar wolnego czasu.
Opowiadając przypowieść o bogaczu i Łazarzu, Jezus akcentuje przepaść między zbawionymi i potępionymi i jej ostateczny wymiar po śmierci człowieka. Tu się już nic nie zmieni. Tu się już nic nie da zrobić. To teraz ode mnie zależy, dopóki jestem na tym świecie, po jakiej stronie pozaziemskiej rzeczywistości się znajdę, czy jako bezimienny potępiony, czy jako imienny uczestnik uczty świętych. Mam do dyspozycji słowa Boga – Pismo Święte, które przełożone na język miłości w moim postępowaniu stają się pewną i bezpieczną drogą dla mnie i tych, którzy za mną pójdą. Mam do dyspozycji sakramenty święte i obecnego w nich Chrystusa, jedynego, który zmartwychwstał i wstąpił do nieba. Mam do dyspozycji tu i tylko tu, bo po śmierci będzie za późno.
Ks. Lucjan Bielas