Są pewne osoby pro-aktywne, takie, które odrabiają swoje „zadania domowe”. Świetnie zarządzają czasem i pod każdym względem są zorganizowane. We wszystkim, co czynią, tak bardzo ufają swoim zdolnościom, inteligencji, doświadczeniu i posiadanym możliwościom, że jakąkolwiek pomoc nadprzyrodzoną uważają za bezzasadną. Są to przedstawiciele pobożności pysznej, której zasadą jest proste hasło – Boga nie potrzebuję.
Są też osoby, którym ani myśleć, ani pracować, po prostu się nie chce. Część z nich, uważając się za wierzących i praktykujących, posiada pobożność roszczeniową, która jest osadzona w prostym rozumowaniu – skoro wierzę, to niech Pan Bóg działa, niech się wykaże, niech konkretnie objawi mi swoją miłość.
Spora grupa osób i to całkiem liczna o tzw. pobożności narzędziowej. Polega ona na zwracaniu się do Pana Boga jedynie w sytuacji, kiedy jest On do czegoś potrzebny: podwyżka w pracy, dobry mąż, choroba, udany urlop itp.
Wspomniałem tu o trzech kluczowych postawach prymitywnej pobożności, między którymi jest wiele postaw mieszanych. Poza tym musimy uwzględnić fakt, że na różnych etapach życia człowieka jego poglądy bywają zmienne, różnymi czynnikami warunkowane, co też odbija się na relacjach z Panem Bogiem.
Osoba, która w czytaniu tego komentarza dobrnęła do tego miejsca, prawdopodobnie ma zdrową relację z Panem Bogiem. To dla takich jest przede wszystkim adresowana dzisiejsza Uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Poczujmy się uczestnikami tamtego wydarzenia w Dniu Pięćdziesiątnicy, w najstarszej swej tradycji, będącym dziękczynieniem za Dekalog otrzymany na Górze Synaj. Wejdźmy do Wieczernika i zasiądźmy tu, przy Najświętszej Maryi Pannie, w gronie Apostołów. Biletem wejściowym na to spotkanie jest szczere umiłowanie Jezusa Chrystusa i zachowywanie Jego przykazań. Jezus, który zna nasze serca, a nie tylko radosne deklaracje, prosi Ojca, aby posłał nam Parakleta. Może dziwić, dlaczego zachował się ten termin z języka greckiego. Parakletos w dosłownym tłumaczeniu oznacza: zdolnego do udzielania zachęty, odwagi, pomocy; zdolnego do pokrzepiania, orędownika, rzecznika, pocieszyciela. Oznacza więc – Ducha Świętego, czyli Boską Osobę, zjednoczoną tą samą naturą z Ojcem i Synem, która nic za nas nie zrobi, a dzięki której my możemy zrobić wszystko.
Wychodzimy z Wieczernika zupełnie inni. Tak jak Apostołowie pokorni, ale wielcy; słabi, ale mocni; biedni, ale bogaci; grzeszni, ale czyści; śmiertelni, ale z pewnością wieczności; po ludzku z odrobionym zadaniem domowym, lecz mając boską skuteczność. Otwarci na świat i każdego człowieka, pełni Ducha i świadomi swojej misji. Jest to jedyny sensowny paradoks w naszym życiu!
Ks. Lucjan Bielas